Tajlandia, coraz bardziej popularna destynacja, zarówno wśród podróżników, jak i turystów. Coraz więcej osób kusi się na to, by samodzielnie zorganizować wyjazd do tego pięknego kraju. Większość z nich wyląduje w pierwszej kolejności w Bangkoku.
Jeżeli to czytasz zastanawiasz się pewnie ile dni poświęcić na to miasto? Dobrze trafiłeś, mam nadzieję, że uda mi się przybliżyć Ci kwestię związaną ze zwiedzaniem miasta.
Na wstępie muszę Ci coś uświadomić. Bangkok, to gigantyczne miasto, ale najważniejsze atrakcje znajdują się w ścisłym centrum miasta. I to właśnie tam warto szukać zakwaterowania. Wszędzie będziecie mieli blisko, a ceny nie różnią się aż tak bardzo, w stosunku do cen poza centrum.
Moje propozycje nie będą obejmowały dnia przyjazdu i dnia wyjazdu z Tajlandii.
I jeszcze jedno, w artykule nie znajdziesz jakiś szczegółowych danych historycznych odnośnie atrakcji. Nie jestem historykiem, historia mi bardzo ciężko wchodzi do głowy, zwłaszcza szczegóły.
Bangkok w jeden dzień:
Zwiedzanie Bangkoku w jeden dzień jest możliwe, ale zarazem dość mocno wykańczające, dobrze by było wstać koło 6 rano. Do hotelu wrócisz grubo po północy… jeśli wrócisz 😛
Na dobry początek proponuję kółeczko po centrum, zaczynając od Wat Saket, na Chinatown kończąc
- Wat Saket – jest to sztuczne wzgórze o wysokości 79 metrów. Na wzgórzu tym znajduje się świątynia, którą wieńczy złote Chedi mające 58 metrów wysokości, w którym znajdują się relikwie Buddy. Właśnie ze względu na Chedi wzięła się popularna nazwa ,,Golden Mount”, tudzież po polsku ,,Złote Wzgórze”. Na wzgórze prowadzi 318 schodów, ale sama ,,wspinaczka” umilana jest poprzez różne posągi Buddy, zraszacze wodne, czy też dzwony i gong.
Nie znam się na Buddyzmie (chociaż chciałbym zrozumieć tą religię), natomiast tak jak większość miejscowych, tak i ja postanowiłem bić we wszystkie dzwony i uderzyć w gong. Nie przyniosło to jeszcze żadnych nieszczęść, więc chyba jest w porządku?
Po wyjściu na dach świątyni, warto poświęcić chwilę czasu na podziwianie widoków. Chociaż z drugiej strony te widoki ukazują fakt związany z bardzo dużym podziałem społeczeństwa. Z jednej strony niemal slumsy, a z drugiej strony bogate apartamentowce.
Po zejściu ze wzgórza polecam udać się w kierunku Pałacu Królewskiego, mijając po drodze Plac Demokracji.
Wstęp do Świątyni: 50THB - Uniwersytet Buddyjski – jeszcze przed wejściem do Pałacu Królewskiego warto odwiedzić Uniwersytet Buddyjski. W zasadzie jest to kompleks kilku świątyń. Mało, który turysta tutaj się zapędza, chyba nawet nie ma na ten temat informacji w przewodniku. Nas podkusiło i było warto. Przede wszystkim cisza i spokój, absolutnie nie czujesz się jakbyś był w centrum gigantycznego miasta. Poza tym możesz również porozmawiać z mnichami, którzy są bardzo otwarci na gości. Ostatnim atutem jest cena… a raczej jej brak, gdyż wstęp jest darmowy (Janusz turystyki)
- Wielki Pałac Królewski – Ostrzegam, w tym miejscu natkniecie się na największe tłumy turystów. Od 1782 roku przez 150 lat był siedzibą władców oraz siedzibą administracyjną rządu.
Pomimo tłumów pałac zachwyca już od pierwszego spojrzenia. Nigdy nie widziałem czegoś z takim rozmachem. Malowidła na ścianach, przyzdobione złotem, detale budowli, piękna zieleń na dziedzińcach i w końcu coś zupełnie nietypowego, czyli połączenie architektury Europejskiej (budynek) z Tajską (dachy).
Ciekawostką jest sposób zwiedzania. Mianowicie na terenie pałacu zostały wyznaczone szlaki turystyczne. Szlak krótki, szlak normalny i szlak długi. Niestety problem jest z ich oznaczeniem, my bardzo szybko zgubiliśmy swój szlak i postanowiliśmy po prostu się przejść po pałacu.
Wstęp do pałacu: 500THB - Wat Pho – Największa i najstarsza świątynia w Bangkoku. Świątynia znajduje się dosłownie parę minut od Pałacu Królewskiego. Być w Bangkoku i nie zwiedzić tej świątyni, to jak być w Krakowie i nie być na Wawelu. Świątynia słynie z dwóch rzeczy: Leżącego Buddy i masażu.
Tak, masażu. W tej świątyni nie tylko można skorzystać z usług masażu (od 260 do 420THB), ale także skorzystać z lekcji masażu, bowiem w tej świątyni znajduje się szkoła masażu. Pakiet obejmuje 30h lekcji.
Odpłynęliście na myśl o masażu? Pobudka, bo wracamy do zwiedzania.
Warto przejść się po całym kompleksie, podziwiając mniejsze i większe chedi, przepięknie i szczegółowo ozdobione (tym razem nie złotem), oraz próbując zaprzyjaźnić się z… kotami. Po tym wszystkim czas na wejście do głównej świątyni w kompleksie. Znajduje się w nim, gigantyczny posąg leżącego Buddy. Jego wymiary to 15m wysokości i 46m długości. Warto tez zwrócić uwagę na stopy Buddy, na których zostały wygrawerowane starożytne symbole.
Wstęp do kompleksu: 100THB (w cenie otrzymujemy butelkę wody) - Chinatown – uciekamy nieco od świątyń, bo na dłuższą metę to dość męczące i udajemy się na zakupy. Tak, bowiem na Chinatown można kupić wszystko, poczynając od kosmetyków i ubrań, poprzez pamiątki (można tam kupić magnesy z każdego zakątka ziemi), na dobrach luksusowych kończąc. Warto tutaj wypróbować swoje umiejętności negocjacyjne, bowiem większość sprzedawców dość mocno zawyża ceny. Minusem tej dzielnicy jest fakt, że jest ona rozbita na kilka ulic i uliczek, oznacza to, że równie dobrze możemy tylko przejść się po jednej uliczce, ale równie dobrze możemy spędzić tutaj cały dzień.
Po zwiedzaniu Chinatown, warto wrócić się na chwilę do hotelu, w celu skorzystania z dobra jakim jest prysznic, który jest zbawieniem przy tajskim klimacie.
Poniżej wrzucam mapkę jak ja widzę zwiedzanie centrum Bangkoku, a jeszcze niżej plan na wieczór.
Plan na wieczór będzie składać się z dwóch części:
- Nocny market – Ile osób, tyle opinii na temat tego, który z nocnych marketów jest najlepszy. Mnie ciężko ocenić, bo dwukrotnie byłem na Ratchada Rot Fai Train Night Market. Nigdy nie żałowałem, zawsze sobie pojadłem ciekawych rzeczy. W szczególności polecam tajskie naleśniczki, coś w rodzaju korpusów z owocami morza, różne malutkie szaszłyczki, wodę ze świeżo otwieranego kokosa i shake owocowego.
Oczywiście poza jedzeniem można tutaj nabyć przeróżne rzeczy, ale w przeciwieństwie do Chinatown, nieco ciężej się tutaj negocjuje i ceny są nieco wyższe. Z drugiej strony jest też duży plus, a mianowicie, wszystko skupia się w jednym miejscu, a nie w kilku uliczkach. - Czerwone latarnie – popularne dzielnice prostytucji w Bangkoku budzą wiele kontrowersji, jednakże uważam, że warto zobaczyć coś takiego, a przede wszystkim porównać kulturę, jaka jest tutaj, a jaka w Polsce… niestety ta nasza wypada blado. Tam nikt się nie narzuca (czy to na ulicy czy w klubie), nikt nawet nie zmusza Cię do tego, byś coś kupił w klubie (chociaż dla przyzwoitości jakiś napój wypada kupić, skoro już się weszło).
Bangkok w dwa dni
Jeżeli macie dwa dni czasu na zwiedzanie Bangkoku i okolic, proponuję udać się rano na dworzec w Bangkoku i pojechać do Ayutthaya, czyli byłej stolicy Tajlandii. Całe centrum miasta to park historyczny, w którym można zobaczyć ruiny świątyń, których, w czasie świetności miasta, było około trzysta. Więcej o Ayutthaya przeczytacie w tym artykule.
Po powrocie do Bangkoku proponuję udać się na najwyższy budynek w Tajlandii, czyli Mahanakhon. Jest to budynek, który mierzy 314m wysokości, a na dachu znajduje się taras widokowy (widok 360 stopni) oraz wyznaczona strefa, gdzie taras wychodzi poza obręb budynku, a jego podłogą jest… szklana tafla. Chodzenie po tym, przyprawia o zawroty głowy, nawet największych twardzieli.
Warto wybrać się tutaj podczas zachodu słońca. Bilety można kupić na stronie internetowej. Kupuje się bilet na dokładną godzinę, natomiast nie ma ograniczenia czasowego ile jest się na dachu.
Cena wstępu: 836-1200THB
Bangkok w trzy dni
Tego dnia proponuję kupić zorganizowaną wycieczkę, która zabierze Cię na dwa słynne markety. Pierwszy to Train Market w Mae Klong. Jego sława polega na tym, że znajduje się on na czynnych torach kolejowych. Gdy nadjeżdża pociąg, sprzedawcy składają daszki swoich stoisk, oraz przesuwają niektóre produkty z torów, tak by nie zniszczył ich pociąg.
Drugi to słynny pływający targ Damnoen Saduak, aczkolwiek u mnie ma on dość mocno zniszczoną opinię, ale raz zobaczyć warto. Więcej o nim w artykule.
Dlaczego polecam tego dnia kupić wycieczkę zorganizowaną? W końcu to nietypowy ruch z mojej strony. Otóż na własną rękę, nigdy w życiu nie dasz rady ogarnąć tych dwóch marketów w jeden dzień, korzystając z komunikacji miejskiej. Sam próbowałem, ale skończyło się na planach.
Po zwiedzaniu proponuję relaks w którymś z parków, mi najbardziej podobał się Benjakitti Park.
A jeżeli masz jeszcze siłę to tuż koło parku znajduje się ciekawa galeria handlowa. Terminal 21, słynie on z tego, że na każdym piętrze, znajdziemy motywy nawiązujące do innego miasta na świecie. Warto też zjeść coś smacznego w food-court na ostatnim piętrze.
Bangkok w cztery dni
Znów wyjeżdżamy bladym świtem z Bangkoku. Tym razem cały dzień spędzimy w pociągu. Dokładnie rzecz ujmując na słynnej linii kolejowej ,,Kolej Śmierci”. Więcej na ten temat przeczytacie w tym artykule.
Bangkok w pięć dni
Jeszcze nie wyjechałeś z Bangkoku? Podziwiam, ale skoro tak, to udaj się na wyspę, którą znajdziesz w południowej części miasta. Są to dosłownie zielone płuca Bangkoku. Możesz odwiedzić tam ogród botaniczny, przejść się wzdłuż brzegów kanałów, pojeździć rowerem, generalnie oderwać się od miejskiego zgiełku. Mnie tam jeszcze nie było, ale zapewne odwiedzę to miejsce przy okazji następnej wizyty w Bangkoku. Bo Bangkok ma coś w sobie i jak byłeś raz, to chętnie do niego wracasz.
Ale serio, nie zostawaj już dłużej w tym mieście. Jedźże na północ Tajlandii.