Suntago, czy warto?

Suntago to największy zadaszony park wodny w Polsce i Europie. Skuszony ciekawą ofertą promocyjną postanowiłem pojechać do niego na cały dzień. Zastanawiasz się czy warto i jakie są plusy i minusy tego parku wodnego? O tym wszystkim przeczytasz w artykule.

Na wstępie chciałbym zaznaczyć dwie istotne sprawy, tak żebym był w pełni uczciwy wobec czytelników.
Po pierwsze do Suntago wybrałem się w tygodniu i w bardzo niskim sezonie, jakim jest listopad. Zdaję sobie sprawę z tego, że w sezonie w weekend odczucia podczas pobytu w Suntago mogą być skrajnie inne.
Po drugie chciałbym zaznaczyć, że artykuł nie jest sponsorowany i to o czym będę pisać, to tylko moje subiektywne wrażenia, nie musicie się z nimi zgadzać.
No to teraz, mogę już śmiało zacząć pisać co myślę o tym gigantycznym Parku Wodnym.

Kiedy pojechaliśmy i jak dojechaliśmy?

Do Suntago postanowiliśmy wybrać się tuż przed długim listopadowym weekendem. Podyktowane to było tym, że byliśmy świadomi tego, że w tygodniu poza sezonem w parku wodnym nie będzie bardzo dużo osób, a ponadto powiązaliśmy ten wyjazd ze zwiedzaniem miasta. Zapewne domyślacie się jakiego? Tak, tym miastem był Toruń, ale nie czas teraz na rozważania dotyczące miasta piernika, Kopernika i pewnego duchownego, co od bezdomnych dostaje samochody.

Z Warszawy do Suntago dojechaliśmy autokarem, który w obie strony kosztował nas 30PLN. Rozkład autobusu jest tak dostosowany, że można przyjechać nim tuż przed otwarciem, w pełni wykorzystać bilet całodniowy i wrócić po zamknięciu parku wodnego. Niestety minusem jest fakt, że poza sezonem, w tygodniu wykonuje on tylko trzy kursy dziennie. Same autokar jest nowoczesny i w miarę wygodny (chociaż na dłuższą trasę nie chciałbym nim jechać, ze względu na bardzo twarde siedzenia). Odjazd odbywa się z placu, który ulokowany jest zaraz przy stacji kolejowej Warszawa Centralna.
Warto kupić bilet wcześniej przez stronę internetową parku wodnego, bo może się zdarzyć tak, że autokar będzie pełny i nie będzie możliwości zakupu u kierowcy.

Park of Poland

Po dojeździe na miejsce zaskoczył mnie ogromny parking, który podobno w sezonie potrafi się całkowicie zapchać. W naszym przypadku na parkingu stało tylko kilka samochodów.
Jeżeli chodzi o kasy biletowe, temat krótki i szybki, jedna osoba z obsługi kierowała do poszczególnych kas, by równo rozłożyć kolejkę. Chociaż podejrzewam, że dałoby się to zrobić z automatu. Park podzielony jest na trzy główne strefy, które chciałbym po kolei opisać.

Szatnie

Zanim zacznę opisywać poszczególne strefy, kilka słów o szatni. Szatnie zorganizowane są w sektory, w których łącznie jest kilka tysięcy szafek. Dobrym rozwiązaniem jest to, że sami możemy sobie wybrać szafki (to znaczy zegarek nie jest przypisany do jednej konkretnej. Dużym ułatwieniem jest specjalny czytnik na wejściu do sektora, dzięki któremu można sprawdzić którą szafkę sobie przypisaliśmy (przy czterocyfrowych numerach, można się zapomnieć).
Warto zaznaczyć, że w każdej przebieralni jest suszarka do włosów, co nie jest oczywistym rozwiązaniem. Suszarki można znaleźć również poza przebieralniami.
Kolejnym plusem jest to, że w każdej chwili możemy rozliczyć zegarek (można na nim nabić zakupy jedzenia, picia itd.) poprzez automat umieszczony w każdym sektorze.
Dobrym rozwiązaniem jest również to, że można wyjść nawet do samochodu i ponownego powrotu na tym samym zegarku.
Irytującym minusem, który jest koniecznie do naprawy są bramki, które co jakiś czas bez jasnej przyczyny głupieją i nie chcą wypuścić z szatni do stref parku wodnego. Trzeba wtedy odczekać chwilę lub przepuścić parę osób i dopiero wtedy się przebić. Mam również obawy jak wygląda kwestia czystości podłogi w szatniach np. w zimie. Moim zdaniem buty powinny być obowiązkowo przebierane na klapki przed wejściem do strefy szatni.

Jumtago

Pierwszą strefą parku, którą chciałbym odpisać jest strefa Jumtago, czyli jedyna ogólnodostępna strefa do której może wejść każdy.
W strefie tej znajduje się masa atrakcji zarówno dla dzieci jak i dorosłych. W strefie tej korzystałem przede wszystkim ze zjeżdżalni i tutaj gigantyczny minus.
Podczas podejmowania decyzji nic mnie nie podkusiło, żeby sprawdzić godziny otwarcia zjeżdżalni, a okazuje się, że tylko raz w tygodniu (oprócz weekendów) zjeżdżalnie otwarte są przez cały dzień, to samo dotyczy Rzeki Przygód. W naszym przypadku atrakcje te były otwarte od 13 do 20. Szanowni moi w Suntago, tak nie powinno się robić.

A skoro już o zjeżdżalniach, jest ich w sumie 32 różnego typu. Dorosłych będą interesowały głównie zjeżdżalnie, które umieszczone są w czymś rodzaju kilkupiętrowej wieży. Jest ich w sumie 16, poczynając od bardzo łatwych, a kończąc na naprawdę mocnych, które nawet mnie zaskoczyły poziomem trudności.
Ja miałem przyjemność skorzystać z prawie wszystkich zjeżdżalni i ocenić je pod względem atrakcyjności. Mój subiektywny ranking najciekawszych zjeżdżalni w tym parku przedstawia się tak:

  1. Tiger’s Race – zjeżdżalnia, która swój początek ma na najwyższym poziomie wieży. Zjazd odbywa się na pontonach jedno lub dwuosobowych. Zjeżdżalnia jest podwójna, co umożliwia ściganie się na dwóch torach. Zjazd zaczyna się niewinnie, po to, by za chwilę poczuć stan nieważkości, po którym wpada się do bębna, w którym zmienia się kierunek zjazdu… czasami powodując, że jedzie się tyłem do kierunku zjazdu.
  2. Crazy Dive – zjeżdżalnia bez pontonów. Zjazd zaczyna się poprzez opuszczenie się platformy i chwilowy spadek prawie pionowo w dół. Następnie zaczynają się ciasne i szybkie zakręty. Połączenie dwóch rzeczy, które tygryski lubią najbardziej.
  3. Jaw Drop – podium zamyka zjeżdżalnia, na której również zjazd zaczyna się od opuszczenia platformy i pionowy spadek w dół. Tylko, ze tym razem spada się bez zakrętów, prawie pionowo w dół z 55 metrów.
  4. Rainbow Race – Zjeżdżalnia, na której jednocześnie może ścigać się 8 osób, śmigając na macie głową w dół. Zjazd zaczyna się od zakrętów, później już prosto w dół, gdzie licznik odmierza czas zjazdu.
  5. Jungle Eclipse – najdłuższa zjeżdżalnia, która była otwarta podczas naszego pobytu (niestety Green Mamba, która jest najdłuższa w Suntago była tego dnia zamknięta). Zaraz po ruszeniu wpada się do bębna, w którym traci się orientację w terenie i zmienia kierunek rejsu. Po wyjeździe z bębna po wpada się w oszkloną (?) tubę, która przejeżdża nad kasami, a na samym końcu wytraca się prędkość na podjeździe, po to by po 256m skończyć zjazd.

Kilka plusów i minusów. Na pewno bardzo dobrym rozwiązaniem jest rozdzielenie kolejek do zjeżdżalni poprzez taśmy i tabliczkę informującą, do której zjeżdżalni oczekuje dana kolejka.

Świetnym pomysłem była budowa przenośników do pontonów, które wywożą je na wieżę. W Krakowie na ten przykład pontony trzeba wynosić na górę ręcznie. Na minus zdecydowanie fakt, że potrafiły się te przenośniki zaciąć na parę dobrych minut blokując zjazd.
A teraz zła informacja dla osób o małej i dużej wadze. Na większości zjeżdżalni ściśle przestrzegane są minimalne i maksymalne obciążenia pontonów. Warto sprawdzić sobie to wcześniej i nie jechać samemu.

Jeżeli chodzi o kolejki, to one są, nie ukrywajmy, że w takim miejscu nie ma innej możliwości. My na szczęście czekaliśmy maksymalnie pół godziny do Hunters Raft Race, aczkolwiek przy tej kolejce uważam, że powinni otworzyć drugą, bliźniaczą zjeżdżalnie. Do pozostałych zjeżdżalni czekaliśmy bardzo krótko. Niestety warunki na wieży są dość kiepskie do czekania w kolejce, brakuje tam skutecznej wentylacji, jest bardzo duszno. Na plus zasługuje fakt, że na każdym piętrze są toalety, a na górę można by było wyjechać windami, gdyby działały.

W strefie Jumtago skorzystaliśmy również z Rzeki Przygód, która podczas naszego pobytu była wystrojona w Halloween-owy klimat. Czy faktycznie to tylko wystrój okazjonalny czy stały tego nie wiem, ale w sumie fajnie to wyglądało.

W strefie tej nie skorzystaliśmy z basenu z falami oraz z basenów zewnętrznych.

Strefa Relax

Zdecydowanie moja ulubiona strefa. Jej największą zaletą jest zakaz wstępu dzieciom poniżej 16 roku życia. Oznacza to, że w strefie tej jest znacznie ciszej i spokojniej niż w strefie Jumtago.
W strefie tej znacząco różni się otoczka. Jest spokojna muzyka, las palm, bardzo dużo leżaków, po zmroku zmniejszone oświetlenie, które robi klimat.
Główny basen wyposażony jest w hydromasaże, jest w nim również bar na wodzie, w którym za w miarę uczciwą cenę można było kupić alkohol, piwo, kawę lub napoje bezalkoholowe.
Ale największe wrażenie zrobiła na mnie strefa basenów witalnych, w którym było kilka basenów o różnych właściwościach. W strefie tej można zanurzyć się w trzech basenach solankowych, basenie siarkowym, wapniowym, magnezowym, potasowym i litowym. W każdym z basenów warto spędzić 10-15min podczas jednej ,,sesji”.

Jedyne co mogę ocenić na minus, to temperatura, mogłoby być trochę cieplej, bo po wyjściu z wody robiło się nam zimno.

Strefa Saun

Cóż ktoś kto nastawia się na jakieś niesamowite saunowanie w Suntago, lepiej niech temat odpuści. Ja oceniam strefę saun dość neutralnie, nie było źle, ale mogłoby być dużo lepiej.
W strefie Saun mamy do czynienia głównie z biosaunami i saunami fińskimi, w których mamy zróżnicowane warunki. Na mnie największe wrażenie zrobiła sauna Valhalla, która jest jednocześnie najcieplejszą sauną. W jej wnętrzu temperatura dochodzi do 95st.
Ciekawą sauną jest Mont Blanc, której wnętrzu możemy znaleźć śnieg i schłodzić się w temperaturze -12st. Ale to tylko w założeniu, bo gdy my byliśmy, temperatura była znacznie wyższa, prawdopodobnie powyżej 0, ponieważ śniegu nie było.
Ładnie urządzona jest grota solna, aczkolwiek zdecydowanie zbyt mało miejsc siedzących jest w jej wnętrzu i obawiam się, że w weekendy może się wręcz do niej kolejkować.
Ciekawą sauną jest Akwarium, gdzie jedna ze ścianek to faktycznie akwarium z rybami. Niestety na co dzień jest ona zamknięta.
Na wypoczynek możemy udać się do Koreańskiej Sali Wypoczynku, w której panuje przyjemna temperatura 38st, tylko niestety znów obawiam się, że w weekend może być bardzo ciasno w tej Sali.
Nie oceniam łaźni tureckich, niestety mam problem z nimi, więc nawet nie wchodziłem do środka.

Zresztą ogólnie mam wrażenie, że w weekendy dostać się do którejkolwiek z saun oznacza oczekiwanie w kolejce. Moim zdaniem są one zdecydowanie zbyt małe jak na tak potężny obiekt, który zresztą ma być podobno rozwijany.
Niestety trzeba nastawić się jeszcze na jedno. Bardzo często spotykaliśmy osoby, a wręcz grupy osób, które przyjechały do Suntago i nie mają podstawowego pojęcia o zasadach saunowania (mimo, że te zasady dostępne są również przy wejściu do strefy saun). Jest hałas, trzeba upominać ludzi o to, żeby zachowali ciszę czy podkładali ręczniki pod całe ciało. Przed seansem w Akwarium (o czym zaraz) Pani, która zapowiadała seans, traciła parę minut na to, by ogarnąć gości, tak by wszystko było zgodne z zasadami. Teraz kilka słów odnośnie seansów. Nie wiem jak to wygląda na co dzień (oprócz tego, że nie odbywają się w Akwarium, a tak przynajmniej powiedział mi pewien stały gość), ale w naszym przypadku trafiło się, że tego dnia Suntago odwiedził aktualny mistrz świata saunamistrzów. Byliśmy na jego dwóch seansach. Podczas pierwszego seansu zaangażował całą ekipę saunamistrzów (włącznie w jednym momencie seans prowadziło 8 osób). Podczas drugiego seansu przedstawił seans, którym wygrał mistrzostwa świata. Oba były naprawdę niesamowite.  

Jedzenie

Tutaj muszę się przyznać, że włączył mi się typowy Janusz i rano kupiłem prowiant na którym się trzymałem.
Ogólnie niemal wszystkie knajpy (oprócz jednej) skupione są w strefie Jumtago. Można zjeść tam kuchnię amerykańską, polską, azjatycką i włoską. Jak można się domyśleć ceny są dosyć wysokie, nie wiem jak z jakością, ale zbyt wielu osób przy tych knajpach nie widziałem.

W strefie Relax mogę pochwalić bar na wodzie, gdzie wszystkie napoje (w tym drinki) podawane są bardzo szybko, są całkiem smaczne i jeszcze we w miarę przyzwoitej cenie.

Podsumowanie

Czas na krótkie podsumowanie naszej wycieczki do Suntago. W parku spędziliśmy cały dzień, od otwarcia do zamknięcia, czyli 11 godzin. Po powrocie do hotelu ledwo żywi padliśmy na łóżka i momentalnie zasnęliśmy.
Mi najbardziej podobały się trzy rzeczy: zjeżdżalnie, cała strefa Relax (wraz z genialnym pomysłem, by dzieci nie miały do niej wstępu) i seanse prowadzone przez Macieja Pieczura.
Czy tam wrócę? Myślę, że tak, ale jeżeli już to ponownie w tygodniu w martwym sezonie, po uprzednim upewnieniu się od której godziny czynne są zjeżdżalnie i z szlafrokiem.
Czy polecam? Zdecydowanie tak, zwłaszcza dla grup znajomych, którzy mogą wejść do wszystkich stref. A już w szczególności w tygodniu, gdy jest mniej ludzi.

No i to chyba tyle. Jeszcze raz pragnę podkreślić, że to subiektywna ocena i nie każdy musi się z nią zgodzić. W komentarzach zapraszam do napisania o tym, co Wy sądzicie na temat Suntago.

%d blogerów lubi to: